Dziennik podaje, że w ciągu sześciu miesięcy do lipca napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski wyniósł 4,2 mld EUR, wedle wstępnych danych bilansu płatniczego. „Jest to wartość najniższa od października 2017 r.” – podkreśla „PB” i konkluduje, że „mija stopniowo fala popularności Polski, w czasie której w naszym kraju lokowano dużo więcej inwestycji niż w innych gospodarkach Europy Środkowej”.


Jak wskazuje autor tekstu, ta fala była złożona z wielu czynników: dużych nadwyżek finansowych firm, reinwestowanych lokalnie, bardzo dobrej koniunktury w przemyśle w latach 2020-22, reorganizacji łańcuchów dostaw, rozbudowy potencjału związanego ze wsparciem Ukrainy, a także z atrakcyjnych kosztów pracy.


Jego zdaniem, teraz wiele z tych czynników osłabło: zyski firm są dużo niższe, koniunktura w przemyśle jest bardzo słaba (problemy finansowe Intela nie są odosobnione), koszty pracy są wyraźnie wyższe. „Jesteśmy w takim momencie cyklu, który bardzo nie sprzyja bezpośrednim inwestycjom zagranicznym (w przeciwieństwie do inwestycji portfelowych, które trzymają się nieźle). I generalnie nie sprzyja inwestycjom firm ogółem” – czytamy w „PB‘.