Jarosław Kaczyński i europoseł Joachim Brudziński po proteście Prawa i Sprawiedliwości "przeciwko łamaniu prawa" przed siedzibą Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie / PAP/Leszek Szymański /PAP

W sobotę w Warszawie - po wiecu PiS przed Ministerstwem Sprawiedliwości - służby zatrzymały samochód prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Kierującym pojazdem został ukarany mandatem w wysokości 100 zł.

Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało w sobotę przed Ministerstwem Sprawiedliwości protest pt. "StopPatoWładzy". Jarosław Kaczyński mówił m.in., że odbywa się on w szczególnej chwili, gdy w areszcie przebywa ksiądz Michał Olszewski.

Zobacz również:

Protest PiS przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Kaczyński: Ksiądz Olszewski symbolem

"Są już pierwsze efekty naszego dzisiejszego spotkania przed Ministerstwem Sprawiedliwości. "Uśmiechnięte" służby podległe Tuskowi i Bodnarowi, zatrzymały samochód Prezesa PIS Jarosława Kaczyńskiego. Powód? Ma zbyt ciemne szyby. Dodam, że samochód ma aktualne badania techniczne" - napisał po proteście Brudziński na X.

W kolejnym wpisie Brudziński stwierdził, że "Tusk to jest jednak wredny cykor".

Dyżurny Komendy Stołecznej Policji pytany o tę sytuację wyjaśnił, że "nie była to interwencja własna policjantów, a zareagowali oni jedynie na zgłoszenie, że pojazd nie spełnia wymagań, co do przepuszalności światła przez szyby".

Powodem organizacji protestu - jak wskazują politycy PiS - są m.in. ostatnie przeszukania w siedzibie Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, a także w domu byłego przewodniczącego stowarzyszenia - Roberta Bąkiewicza. 

Sobotni wiec PiS przed Ministerstwem Sprawiedliwości /Paweł Wodzyński /East News

Działania służb miały związek ze śledztwem dotyczącym szeregu przestępstw, do których miało dojść podczas Marszu Niepodległości w 2018 r. W ocenie Kaczyńskiego przeszukania były próbą doprowadzenia do delegalizacji marszu.